Usiedliśmy na kanapie
obok mojego taty i czekaliśmy, aż zacznie swoją wypowiedź. Naprawdę nie miałam
najmniejszego pojęcia, o czym on mógł chcieć z nami porozmawiać.
Mój tata na początku nam
się przyglądał jednak po chwili uśmiechnął się w naszą stronę. Justin w tym
czasie objął mnie opiekuńczo swoim ramieniem i musnął wargami mój policzek.
− Justin, czyli jutro
zabierasz mi już córkę i wnuka? – Spytał po chwili mój tata.
Justy szeroko się
uśmiechnął i złapał mnie za rękę, na co ja splotłam nasze palce razem.
− Na to wygląda. Trzy
lata czekałem na ten moment, żeby móc być w końcu ze swoimi skarbami. –
Powiedział Justin mocniej mnie do siebie przytulając.
− Justin, jak sobie
wyobrażasz to wszystko po waszym powrocie do Stanów? Wiem, że mały teraz coraz
bardziej potrzebuje męskiej ręki, bo staje się bardziej zarozumiały, ale teraz
już nie ma odwrotu. Przez te trzy lata miałeś się przygotować do roli taty.
Wiesz, że Scott początkowo nie chciał, abyś dowiedział się o dziecku, jednak go
przekonaliśmy, że masz prawo wiedzieć. Nie zabroniliśmy Ci się widywać z małym
tylko dla tego, żeby Dreedree wiedział, że poza Amandą ma również Ciebie. – No i zaczyna się wykład. Pomyślałam. –
Za każdym razem, jak przyjeżdżasz widzę, jak bardzo kochasz i moją córkę, i
Drewa, ale miłość to nie wszystko i dobrze o tym wiesz.
− Wiem. Trzy lata temu
prawie bym stracił wszystko, co kocham, czyli Amandę i Drewa, ale na szczęście
oboje żyją. To mnie nauczyło tego, że nawet przed najmniejszy błąd mogę stracić
wszystko. Wiem też to, że każdy dzień bez moich skarbów był pełen cierpienia.
Wiem, że początkowo fanki nie będą zachwycone tym wszystkim, a media nie będą
dawać nam spokoju. Ale wiem, że z Amandą jestem w stanie przez to wszystko
przejść. Nie pozwolę na to, żeby jej małemu coś się stało. Chcę, żeby oboje
byli szczęśliwi. Chcę, aby Amanda każdego dnia budziła się i zasypiała z
uśmiechem na twarzy. Chcę, żeby oboje z Drewem byli już zawsze przy mnie. A
plany mamy takie, żeby najpierw odwiedzić ludzi, których przez trzy lata
okłamywaliśmy w Kanadzie i Atlancie. A później, chcę spędzić trochę czasu sam
na sam ze swoimi skarbami. Trzy lata bez nich to wystarczająco za długo. –
Powiedział mój ukochany.
Mój tata spojrzał na
zegarek i okazało się, że jest już 22: 30. Najwyższy czas i pora, aby zająć się
pakowaniem, jednak najpierw musieliśmy przyjaciół i moją rodzinę zabrać z
ogrodu.
− Ludzie czas wracać.
Jest już wpół do jedenastej. Rano
wyjeżdżamy. Chodźcie już. – Powiedziałam stając w drzwiach prowadzących na
ogród.
Chris, Cait i Austin od
razu posłuchali, ale Chaz i Ryan mieli problem z dotarciem do domu. Ludzie, ile
oni we dwóch wypili?
− Justin idź pomóż im
wejść do środka. – Powiedziałam słodkim głosem do swojego narzeczonego.
Mój ukochany pospiesznie
poszedł po naszych przyjaciół, a ja zabrałam się za pakowanie rzeczy swoich i
Drewa.
Mały spał, więc na spokojnie
mogłam go spakować, bo on by zabrał połowę swoich zabawek, a uwierzcie mi
trochę ich było. Przepraszam trochę to za mało powiedziane. Była ich cała masa.
− Kochanie pomóc Ci? –
Spytał pogodnym tonem mój książę z bajki.
− Zgoda. Ty spakuj
Dreedree, a ja w tym czasie pójdę spakować siebie. – Gdy mijaliśmy się w
drzwiach Justin delikatnie musnął moje usta.
Gdy wróciłam do swojego
pokoju i zaczęłam się pakować z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Wiedziałam, że
do tego domu już nie powrócę, a od wyjazdu z Los Angeles tylko tutaj czułam się
naprawdę bezpiecznie.
Teraz znów się wszystko
zmieni. Wrócę do miasta, gdzie stała się najokropniejsza rzecz pod słońcem,
jaka mogła mnie spotkać.
Flashback
Był piękny majowy dzień. Był to koniec maja. Jeszcze miesiąc i będą
wakacje. Tak dla moich koleżanek z klasy będą to wspaniałe wakacje. Większość z
nich wyjedzie na wakacje z rodziną bądź przyjaciółmi. A ja?
A
ja wyjeżdżam do Europy na minimum trzy lata. A rok szkolny w nowym miejscu
zamieszkania zacznę dopiero w grudniu. Dlaczego? To proste, w walentynki Justin mi
się oświadczył i tego dnia moje życie stanęło do góry nogami.
Jego
tata nigdy za mną nie przepadał, a teraz po zaręczynach to dopiero. Całe
szczęście, że nie dowiedział się jeszcze, że zostanie dziadkiem. Tak w dniu
zaręczyn zaszłam w ciążę.
Menadżer
mojego narzeczonego doszedł do wniosku, że jeśli chcę skończyć szkołę to
najbezpieczniej, jak wyjadę daleko stąd. Niestety nie mogłam o tym poinformować
nawet swojej kuzynki, która jest moją najlepszą przyjaciółką pod słońcem. W
zamian mógł się o wszystkim dowiedzieć tylko jej młodszy brat Christian, który
miał być chrzestnym dla naszego maleństwa.
Wiedziałam,
że będzie mi brakować przyjaciół a zwłaszcza Justina, którego kochałam nad
życie. Niestety teraz nie było go w mieście, bo był w jakiejś trasie
koncertowej. Wiedziałam, że pisząc się na ten związek muszę mieć na uwadze, że
mój skarb często będzie przebywał z dala ode mnie.
Wracając
do tematu był piękny majowy dzień. Miesiąc do wakacji. Lekcje w szkole, jak
zwykle były nudne. Wiele osób poprawiało oceny przed ich wystawieniem. Na
szczęście ja miałam wszystko zaliczone i nie musiałam się martwić stopniami.
−
Amy wszystko w porządku? – Zapytała Camila podczas lekcji biologii.
Była
to nasza ostatnia lekcja, a ja nienajlepiej się czułam. Marzyłam tylko o tym,
aby wrócić do domu, położyć się do łóżka, porozmawiać ze swoim skarbem i pójść
spać.
−
Tak. Tylko trochę źle się czuję, ale na szczęście to już ostatnia lekcja i będę
mogła wrócić do domu. – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Camila
to jedyna dziewczyna ze szkoły, którą mogłam zaliczyć do swoich przyjaciół.
Niestety jej też nie mogłam powiedzieć prawdy. Dziewczyna bardzo lubiła muzykę
Jusa, ale nie była Beliebers. Jednak, gdyby poznała prawdę na pewno zrobiłaby
mi wykład, jaka to jestem nie rozważna. Ale to nie moja wina, że tego dnia za
bardzo nas poniosło. Nas to znaczy mnie i Justina. Nie myśleliśmy wtedy o
konsekwencjach.
−
Jesteś pewna, że dasz radę wysiedzieć na ostatniej lekcji? – Dopytywała
dziewczyna.
W
odpowiedzi skinęłam tylko głową, bo pan Black na nas spojrzał tym swoim
mrożącym krew w żyłach wzrokiem. Za każdym razem, gdy go wspominam przed oczami
mam tego siwego krępego mężczyznę o spojrzeniu, które może zabić.
W
końcu zadzwonił dzwonek na przerwę, co dla mnie oznaczało koniec lekcji. Powoli
zebrałam swoje rzeczy z ławki i wyszłam. Niestety zatrzymał mnie nasz
przerażający nauczyciel.
−
Amando Cortez, co się z Tobą ostatnio dzieje. Ciągle jesteś jakaś nieobecna.
Jeśli masz jakieś problemy to ie przenoś ich na rzycie w szkole. Moja droga
musisz tutaj uczęszczać jeszcze, co najmniej przyszły rok, a takiego zachowania
nie toleruję zwłaszcza, że teraz to ja jestem waszym wychowawcą.
−
Proszę się nie martwić w przyszłym roku nie będę już uczęszczać do tej szkoły,
bo za miesiąc wyjeżdżam z miasta. – Powiedziałam wychodząc i trzaskając za sobą
drzwiami od pracowni biologicznej.
Poszłam
pospiesznie do swojej szafki i schowałam do niej wszystkie książki. Camila
czekała przy mojej szafce, aby dowiedzieć się, po co Black mnie zostawił w
klasie.
−
Amy nie przejmuj się nim. To zwykły palant. – Powiedziała dziewczyna, gdy
wychodziłyśmy ze szkoły.
Camila
zaproponowała mi, że odwiezie mnie do domu, jednak ja potrzebowałam wtedy
Świerzego powietrza, dlatego doszłam do wniosku, że pójdę na pieszo. Niestety
szybko doszłam do wniosku, że ktoś mnie śledzi.
Wyjęłam
telefon i zadzwoniłam do swojego narzeczonego. Justin od razu odebrał.
Opowiedziałam mu o swoich obawach. Niestety w pewnym momencie ktoś przerwał
połączenie zabierając mi telefon. Gdy się odwróciłam zobaczyłam Michaela. Był
to chłopak, który chodził do mojej klasy. Nie miałam pojęcia, czego on może chcieć
ode mnie.
−
Czego ode mnie chcesz? I oddaj mój telefon. – Powiedziałam poważnym tonem, choć
chyba nie bardzo mi to wyszło, bo mój głos cały się trząsł.
Chłopak
nagle znalazł się obok mnie tak, że czułam jego oddech na swojej szyi.
−
Po pierwsze nie ładnie tak rozmawiać przez telefon przy swoim chłopaku, a po
drugie to chcę Ciebie maleńka. – Wymruczał mi do ucha.
−
Człowieku Ciebie pojebało, czy co? Ja mam narzeczonego i nigdy nie będziesz
moim chłopakiem. – Powiedziałam nadal drżącym się głosem.
Później
pamiętam tylko ciemność, bo chłopak uderzył mnie mocno w głowę. Ogłuszył mnie
na tyle, że bez problemu mógł mnie zabrać do ciemnego zaułka.
Gdy
odzyskałam świadomość byłam w ciemnym zaułku. Wokół nie było słuchać żadnych
oznak życia poza Michaelem. Naprawdę zaczęłam się go bać. Nie wiem, co on dalej
chciał ze mną zrobić, ale wiedziałam, że coś kombinował.
Nagle
podszedł do mnie i zaczął ściągać ze mnie moje ubrania. Wtedy już wiedziałam,
czego on ode mnie chciał. Jednak ja zaczęłam się mu wyrywać. Niestety na
próżno. Z mistrzem szkolnej ligi zapaśniczej nie miałam szans. Wtedy poczułam
kilka mocnych ciosów w głowę zadanych przez niego i metaliczny posmak w ustach.
Wiedziałam, że to była krew z rozciętej wargi. Niedługo później straciłam
przytomność, lecz wiedziałam, że mój napastnik dostał już to, czego chciał.
Po
kilku tygodniach obudziłam się w szpitalu. A kto siedział przy moim łóżku?
Oczywiście mój kochany narzeczony. W pierwszym momencie nie myślałam, że aż tak
długo byłam nieprzytomna, ale po zmartwionej minie Justina wiedziałam, że
musiało to być bardzo długo.
−
Justin. – Wyszeptałam ledwo słyszalnym tonem, jednak mój książę od razu to
usłyszał.
W
mgnieniu oka znalazł się tuż przy mnie i zaczął odgarniać moje włosy z twarzy.
−
Jestem tu maleńka. Już wszystko
będzie dobrze. Jestem przy Tobie. – Wyszeptał mi do ucha.
Chwilę później poczułam na swojej
skórze łzy, ale one nie należały do mnie, tylko do mojego ukochanego. Płakał ze
szczęścia, że znów jestem przy nim.
End Flashback
Nie
chciałam tam wracać, ale wiedziałam, że kiedyś to musi nastąpić, dlatego przy
pakowaniu swoich walizek płakałam.
Nagle
podszedł do mnie Justin i usiadł za mną na podłodze okrakiem mocno się do mnie
przytulając. Nagle na jego rękę poleciała kropla mojej łzy.
−
Kochanie nie płacz. Jestem przy Tobie i już nigdy nie zostaniesz sama. Wiem, że
się boisz powrotu do LA, ale musimy spróbować. Pamiętaj dopóki mamy siebie
wszystko będzie dobrze. – Powiedział mój ukochany.
−
Justin boję się, że wszystko się powtórzy. – Powiedziałam z płaczem i mocno
przytuliłam się do bruneta.
− Nie
bój się mysiu, już zawsze będę przy Tobie. Kocham Cię. Maleńka, a co byś
powiedziała, gdybyśmy w walentynki wzięli ślub? – Spytał czarującym tonem, przy
czym słodko uniósł jedną brew w górę.
Chwila,
czy on powiedział walentynki? On jest taki kochany. Usiadłam na niego okrakiem
i wpiłam się w jego słodkie malinowa usta.
−
Taka odpowiedź Ci wystarczy? – Spytałam z uśmiechem na twarzy.
Justin
skinął głową na znak, że więcej mówić nie muszę na ten temat. Gdy mocniej się
do niego przytuliłam mój książę zasyczał.
−
Wszystko w porządku? – Spytałam, na co mój ukochany szeroko się uśmiechnął.
− Tak
tylko gnieciesz Jerrego. – Powiedział mój narzeczony z uśmiechem na twarzy.
Wiedziałam,
co ma na myśli, więc szybko z niego zeszłam. Nie byłam jeszcze na to gotowa,
mimo że minęło już trzy lata. Powróciłam do pakowania swoich ubrań, a Justin
siedział ciągle za mną i pomagał mi składać moje ubrania.
−
Kocie już sobie z pakowaniem a ty w tym czasie idź do łazienki, bo gdy wrócisz
pomożesz mi zapiąć te torby. – Mój narzeczony skinął głową i delikatnie
pocałował mnie w policzek. Nim wyszedł z pokoju zabrał ze sobą ręcznik i czystą
bielizną.
Po
dwudziestu minutach był już z powrotem. Akurat pakowałam ostatnią sukienkę do
torby. Mój ukochany wrócił w samych bokserkach. Boże z każdym dniem jego klata
staje się jeszcze wspanialsza, o ile to jest w ogóle możliwe. Usiadłam na
jednej z walizek, aby Justin mógł nią zapiąć. Podobnie uczyniliśmy z resztą
walizek.
Justin
położył się do łóżka, a ja zabrałam swoją piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam
prawie gorący prysznic, aby odciągnąć od siebie wszystkie złe wspomnienia z Los
Angeles. Przed powrotem do pokoju rozczesałam swoje długie ciemnobrązowe włosy
i założyłam szarą koszulę nocną sięgającą połowy uda na ramiączkach z różowymi
falbankami na dole i różową wstążką pod biustem.
Wróciłam
do pokoju i skoczyłam na łóżko lądując tuż obok Justina. Chłopak szeroko się
uśmiechnął na mój widok i mocno się do mnie przytulił. Położyłam swoją głowę na
jego klatce piersiowej. Wsłuchując się w rytm bicia jego serca zasnęłam.
Tego
dnia założyłam kremową falbankową spódniczkę sięgającą połowy uda z brązowym
skórzanym paskiem, błękitną bluzkę na krótki rękawek, seledynowe sandały na
szpilce oraz czarną skórzaną kurtkę z ćwiekami na klapach.
Gdy
my pakowaliśmy torby do samochodu obudził się mój mały synek. Od razu poszłam
do niego i pomogłam mu się przebrać. Później zeszliśmy na dół i przygotowałam
mu na śniadanie czekoladowe płatki z mlekiem.
Drew
jadł spokojnie śniadanie a my biegaliśmy po domu sprawdzając, czy o niczym nie
zapomnieliśmy. W pewnym momencie podeszła do mnie mama i podała mi dwa komplety
kluczy. Wiedziałam, do czego one są. Były one do naszych dawnych domów w
Kanadzie i Atlancie.
Gdy
mały już zjadł poszłam ubrać mu buty i kurtkę. Po chwili zawołał nas mój tata,
który bardzo długo żegnał się z małym. Później podszedł do mnie i mocno mnie do
siebie przytulił. Na końcu podszedł do Justina i poklepał go po plecach.
−
Justin uważaj na nich i opiekuj się
nimi. – Powiedział mój tata.
−
Obiecuję. – Powiedział Justin z poważnym wyrazem twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz