sobota, 31 maja 2014

Rozdział 12 – Nigdy już nic nie będzie takie samo…

            Poszedłem, więc poszukać Amandy. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłem nią leżącą w łóżku. Była cała zapłakana. Tylko pytanie, dlaczego?

* Amanda *

            Odkąd przyszłam na górę ciągle leżałam w łóżku i płakałam, gdy Dreedree się obudził zaczęłam się z nim bawić.
            Na wieczór wykąpałam swojego synka i położyłam go spać. Gdy tylko mały zasnął poszłam do sypialni i zaś rzuciłam się na łóżko z płaczem.
            Usłyszałam, jak otwierają się drzwi, jednak nie miałam siły sprawdzić, kto wszedł. Nagle poczułam, jak łóżko ugięło się pod ciężarem drugiej osoby. Z całą pewnością nie był to mój synek.
            W takim razie musiał to być Justin. Odwróciłam się w przeciwną stronę, aby nie mógł zobaczyć mojej twarzy.
            Poczułam niepewną dłoń swojego ukochanego na swoich plecach.
            − Kochanie porozmawiaj ze mną. Proszę. – Powiedział drżącym głosem Justin.
            Niechętnie usiadłam na łóżku, jednak unikałam jego wzroku. Jus usiadł bliżej mnie, ale odsunęłam się od niego. Starłam łzy wierzchem dłoni ciągle unikając jego wzroku.
            − Amanda proszę powiedz mi, co się dzieje. Czemu od rana jesteś taka nieodstępna dla mnie? Kochanie proszę spójrz na mnie. – Mówił przez łzy.
            − Justin nie rozumiesz? Nigdy już nic nie będzie takie samo. Każdy większy przejaw czułości, jaki wykonujesz w moją stronę boli, powoduje, że powracam do tego, co stało się trzy lata temu. Uwierz mi próbowałam z tym walczyć, ale to nie pomaga. A najbardziej boli mnie to, że przez to krzywdzę Ciebie i Drewa, a na to nie mogę patrzeć. – Powiedziałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej.
            − Kochanie mnie nie krzywdzisz, tylko po prostu boli mnie to, jak zamykasz się przede mną. A czemu uważasz, że krzywdzisz naszego synka? – Powiedział delikatnym tonem i powoli zbliżył się w moją stronę.
            Tym razem już od niego nie uciekłam. Pozwoliłam, aby mnie przytulił i sama wtuliłam twarz w jego tors. Niestety w ten sposób zamoczyłam mu całą bluzkę od płaczu.
            − Wiem, że mały chce mieć rodzeństwo, którego ja mu nie mogę dać przez to, co stało się trzy lata temu. Justin widzisz, jak reaguję, gdy całujesz mnie po szyi, to teraz sobie wyobraź, co by było, gdyby między nami miało dość do czegoś poważniejszego. Nie rozumiesz? Przez to, co się stało ja już nie jestem w stanie wrócić do tego, co było przed tym pechowym dniem. Poza tym to właśnie dziś mija trzy lata od tamtego zdarzenia. – Powiedziałam szlochając.
            Odsunęłam się od Justina i znów położyłam się na łóżku z twarzą ukrytą w poduszce. Justin starał się mnie uspokoić szeptając mi czułe słówka do ucha.
            W końcu po długiej, bardzo długiej chwili udało mu się mnie uspokoić. Gdy usiadłam znów na łóżku już nie płakałam. Justin opuszkami palców starł moje łzy i pocałował mnie delikatnie w czubek głowy, po czym z czułością wypisaną na twarzy spojrzał w moje oczy.
            − Kochanie wiem, że to boli. Mnie też boli to, że byłem tak daleko i nie byłem w stanie was obronić. Ale kochanie obiecuję Ci, że teraz przejdziemy przez to wszystko razem. Amanda Ty i Drew jesteście dla mnie wszystkim i wy zawsze jesteście na pierwszym miejscu. Poza tym księżniczko trzy lata na nic nie naciskałem i mogę czekać kolejne lata. Chcę tylko tego, żebyście wy byli szczęśliwi. Niczego więcej nie potrzebuję. – Powiedział czule odgarniając moje włosy z twarzy.
            Uśmiechnęłam się smutno do niego i musnęłam jego usta, na co od razu się rozpromienił.
            − Mysiu dasz radę wcześniej wrócić do LA, czy musimy jechać najpierw do Atlanty? – Spytał mój narzeczony.
            − Justin, dlaczego pytasz? Przecież obiecałeś, że tam pojedziemy, żebym mogła porozmawiać z rodzicami od Cait i Chrisa i im wszystko wyjaśnić. – Powiedziałam smutnym tonem.
            − Wiem kochanie, ale mój „cudowny” menadżer wymyślił sobie, że bez gadania mam jutro być w Los Angeles. Tylko, że nie chcę rozstawać się z wami. – Odparł posępnym tonem mój narzeczony.
            Podeszłam bliżej niego i usiadłam na nim okrakiem mocno się do niego przytulając.
            − Dobrze pojedziemy z Tobą, ale obiecaj mi, że jak tylko rozprawię się ze Scottem pojedziemy do Atlanty? – Spytałam z nadzieją w głosie.
            − Zgoda. – Powiedział z uśmiechem na twarzy i musnął moje usta. – A teraz idziemy spać. – Odparł.
            Wstałam z łóżka i poszłam do swojej torby. Wyjęłam z niej piżamę i poszłam pod prysznic. Gdy wyszłam do łazienki wszedł Jus, a ja położyłam się do łóżka. Niedługo przy mnie położył się mój narzeczony.
            Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia i Justin już na mnie się nie złości. Naprawdę mi na nim zależało. A jemu na mnie i naszym małym synku.

            Wtuliłam się w jego umięśnione ciało i od razu zasnęłam wsłuchując się w rytm bicia jego serca.

Zostaw po sobie pamiatke.
Skomentuj kazdy przecztany rozdzial.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz