wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 8 – Mamo, oć…

                       Wtedy zobaczyłam, jak na usta Oliwii wkrada się uśmiech po spróbowaniu naszego deseru. Chwilę później humor całkowicie jej się polepszył.
            Cieszyłam się, że Oliwia znów odzyskuje humor. Naprawdę było mi żal tej dziewczyny. Tak bardzo cierpiała przez jakiegoś głupiego faceta.
            Nie chciałam, aby moja przyjaciółka chodziła smutna, więc postanowiłam włączyć muzykę. Gdy usłyszałyśmy znajome nuty piosenek Justina od razu poprawił się humor mojej przyjaciółce.
            Wszystkie od razu zaczęłyśmy tańczyć, a raczej wygłupiać się do rytmu muzyki. Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Gdy odwróciłam się w stronę drzwi zobaczyłam swojego narzeczonego i Drewa na jego rękach, który wyciągał swoje rączki do mnie.
            Podeszłam do nich i każdego z nich pocałowałam w poleczek. Dreedree od razu się wytarł. Tak, mały ma coś po swoim chrzestnym. Chociaż Drew jeszcze nie biega po domu i nie krzyczy: „Wszy!” Wzięłam małego na ręce i mocno się do niego przytuliłam.
            - Mamo, oć… Wujek juś źjobił gjija. <czyt. Mamo, chodź. Wujek już zrobił grilla.> - Powiedział mój mały synek.
            Zawołałam dziewczyny i wszyscy zeszliśmy na dół i udaliśmy się do ogrodu. Mały usiadł na kolanach Justina i mocno się do niego przytulił. Oni naprawdę słodko razem wyglądają. Cieszę się, że znów jesteśmy wszyscy razem. Tak bardzo mi brakowało przyjaciół z dzieciństwa.
            Oliwia jest świetną przyjaciółką, ale to nie to samo, co moja paczka z czasów, gdy na początku mieszkałam jeszcze w Kanadzie.
            Chris podał nam swoje słynne „Hamburgery a’ la Beadles”, natomiast mały dostał piersi z kurczaka, które były delikatnie przyprawione. Cóż tu była tylko taka różnica, że nasz maluch był jeszcze za mały, aby jeść tak ostro, jak to oboje lubię z Jusem.
            Cały wieczór Chaz jakoś dziwnie kręcił się wokół mojej przyjaciółki. Chyba rano przed wylotem do Kanady muszę go sobie wypożyczyć na poważną rozmowę.
            W końcu moja przyjaciółka oznajmiła, że jest zmęczona i wraca do domu. Poszłam się z nią pożegnać, przy czym się popłakałam.
            Gdy moja przyjaciółka wyjechała z mojego placu od razu pobiegłam do Justina i mocno się do niego przytuliłam. Zaczęłam płakać w jego ramię, a on objął mnie opiekuńczo swoim ramieniem.
            Chwilę później spojrzałam na swojego małego synka, który siedział swojej zjeżdżalni i przecierał oczka. Wiedziałam, co to oznaczało. Mały chce spać.
            − Justin weźmiesz małego i pójdziesz go wykąpać? Ja w tym czasie mu zrobię picie na noc, bo on zaraz zaśnie na tej zjeżdżalni. – Powiedziałam wskazując małego, który właśnie zaczął ziewać.
            − Zgoda ma charie. – Powiedział mój ukochany i pocałował mnie w czubek głowy.
            Podszedł do Drewa i ściągnął go ze zjeżdżalni, na co mały zaczął go pić swoimi małymi piąstkami.
            Poszłam za nimi do domu i skręciłam do kuchni. Chwilę później usłyszałam, jak leje się woda do wanny. Czyli Justin uspokoił Drewa. Mój tata miał rację mały musi poczuć, że jest facet, co ma nad nim władzę, bo w ostatnim czasie Dreedree robił się coraz bardziej uparty i pyskaty.
            Nalałam mu soku do jego ulubionego kubka nie kapka i zaniosłam go do pokoju mojego małego synka.
            − Amy, gdzie Drew i Justin? – Zapytał mój tata, który wtedy siedział w salonie i oglądał telewizję.
            − W łazience. Justin kąpie małego i zaraz będziemy go kłaść spać. Coś się stało? – Zapytałam przerażona tą myślą.
            − Nie. Chcę po prostu porozmawiać z waszą dwójką zanim rano wyjedziecie. – Powiedział pogodnym tonem.
            − Zgoda. Przekażę Justinowi. – Odparłam i pobiegłam na górę.
            Weszłam do łazienki a mój narzeczony klęczał przed wanną, w której siedział nasz maluszek i się z nim bawił.
            − Mały koniec zabawy. Pora wyjść mama przyszła. – Powiedział Justin wyciągając go z wody owijając przy okazji w ręcznik. – Idziemy spać Drew, bo jutro czeka nas bardzo długa droga.

* Justin *

            Amy powiedziała, że mam wykąpać naszego małego synka, bo zaraz powinien iść spać. Od razu się zgodziłem.
            I tak przez swojego chorego psychicznie menadżera nie uczestniczyłem w trzech latach swojego dziecka. Bo tydzień w miesiącu na widzenie się z dzieckiem, które ciągle się zmienia jest naprawdę trudne.
            Poszedłem z małym do łazienki. Nalałem wody do wanny i zrobiłem mu dużo piany, a mój synek wrzucił do wody swoje ulubione zabawki. Pomogłem mu się umyć, a później uklęknąłem przy wannie i zacząłem się z nim bawić.
            − Tati, a będę miał siośtsićke lub bjaciśka? <czyt. Tato, a będę miał siostrzyczkę lub braciszka?> - Zapytał w pewnym momencie Drew.
            Tym pytaniem mnie zagiął. Nie byłem pewien, czy uda mi się jeszcze kiedyś zbliżyć do Amy. Wszystko przez to, że gdy była w trzecim miesiącu ciąży i wracała ze szkoły ktoś nią zgwałcił. Dlaczego ja wtedy musiałem być w trasie? Pamiętam to, jak dziś.

Flashback
            Od miesiąca wiedziałem, że niebawem zostanę tatą. Naprawdę się cieszyłem, mimo że mieliśmy dopiero po siedemnaście lat. Kochałem Amy i nadal nią kocham. Wiem, że to była najpiękniejsza rzecz, jaka mogła mi się przydarzyć.
            Niestety chory plan mojego menadżera wszystko zepsuł. Wiem, że robił to po to, aby moja ukochana mogła w spokoju skończyć szkołę i nie być ciągle ściganą przez paparazzich.
            Był piękny majowy dzień. Nagle dostałem telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się imię mojej miłości. Od razu odebrałem. Dziewczyna była zdenerwowana i przerażona, gdy ze mną rozmawiała. Mówiła coś o tym, że ktoś nią śledzi i bardzo się boi. Nagle coś nam przerwało. Próbowałem kilka razy się do niej dodzwonić. Niestety bez skutecznie.
            Nie mogłem odwołać koncertu, aby próbować dzwonić do skutku. Mój menadżer pośpieszał mnie ciągle, że nie mam czasu.
            Wyszedłem na scenę, a telefon zostawiłem w garderobie. Minęło już kilka godzin odkąd Amanda do mnie dzwoniła.
            Gdy miałem przerwę w koncercie spojrzałem na wyświetlacz, by sprawdzić, czy moja ukochana przypadkiem nie dzwoniła. Niestety wyświetlacz nie pokazał żadnych nieodebranych połączeń, bądź nowych wiadomości.
            Nagle moja komórka zaczęła dzwonić. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Amy, więc od razu odebrałem. Niestety to nie dzwoniła ona, lecz jej tata.
            − Justin po słuchaj mnie i się nie denerwuj. – Powiedział.
            Łatwo mówić nie denerwuj się, ale gdy słyszysz takie słowa od razu na początku rozmowy to wiesz, że coś musiało się stać.
            − Co z Amandą? Dzwoniła do mnie a później nie odbierała. – Powiedziałem zdławionym głosem.
            − Justin Amy leży w szpitalu. Ona i dziecko walczą o życie. Zaraz po tym, jak do Ciebie dzwoniła ktoś nią zgwałcił. – Powiedział zrozpaczony jej ociec.
            Że, co kurwa? Kto mógł to zrobić mojej narzeczonej? To niemożliwe. Chociaż jej ociec nigdy nie żartował w ten sposób. Wcale mu się nie dziwię, że był w ta stanie, przecież to jego jedyne dziecko.
            Chwila on powiedział, że moje dwa szczęścia walczą o życie? Nie mogę w takim stanie kontynuować trasy. Muszę pogadać na ten temat ze Scottem.
            − Najpóźniej jutro tam będę. Muszę być teraz przy nich. – Powiedziałem poważnym tonem i się rozłączyłem, aby jak najszybciej porozmawiać z menadżerem.
            Wbiegłem na do poczekalni, gdzie siedziała cała moja ekipa.
            − Mamo, Scott musimy porozmawiać TERAZ. – Podkreśliłem.
            − Justin to nie może zaczekać, teraz masz koncert. – Powiedział Scott.
            − Mam w dupie ten koncert. Mam w dupie całą tą trasę. Chcę wrócić do LA. A teraz oboje do mojej garderoby. – Powiedziałem wściekły na swojego menadżera.
            Tak, on ma zawsze czas. Tylko ciekawe, czy gdyby jego miłość i jego dziecko walczyli teraz o życie też by się tak zachowywał?
            Ani mama, ani Scott nie widzieli mnie jeszcze nigdy w taki stanie, więc oboje posłusznie poszli do mojej garderoby. Gdy wszedłem tam na końcu zamknąłem za nami drzwi na klucz, żeby nikt więcej nie mógł tam wejść.
            Usiadłem na kanapie i schowałem twarz w dłoniach, po czym rozpłakałem się jak małe dziecko.
            Moja mama podeszła do mnie i zaczęła mnie pocieszać, jednak oboje sądzili, że nie daje rady sobie z presją, że będę ojcem i trasą koncertową.
            − Justin dasz radę pogodzić rolę tatusia i karierę. – Powiedział Scott.
            − Kurwa Scott zamknij się! Nie rozumiesz!? Możliwe, że w ogóle nie zostanę ojcem. Amanda leży w szpitalu i ona z moim dzieckiem walczą teraz o życie. Rozumiesz to kurwa, czy nie!? – Wykrzyczałem wściekły na niego, że jest takim idiotą.
            Scott i moja mama spojrzeli po sobie dalej nic nie rozumiejąc. Wziąłem wtedy głęboki oddech i spojrzałem na swoją mamę.
            − Kilka godzin temu Amy do mnie dzwoniła i mówiła, że ktoś nią śledzi i się boi. Nagle coś nas rozłączyło i później nie mogłem się do niej dodzwonić. Ledwo podczas przerwy wszedłem do garderoby, a zadzwonił do mnie jej tata, że moja księżniczka została zgwałcona i teraz razem z maleństwem walczą o życie. – Powiedziałem znów się rozklejając.
            Moja mama mnie przytuliła a Scott nadal nie na mnie wpatrywał się zdezorientowany. Wiedziałem, że nie chciał przerywać trasy. Też tego nie chciałem, bo nie mogłem zawieść fanów, ale był teraz ktoś, kto mnie potrzebował o wiele bardziej.
            Scott w końcu postanowił zawiesić trasę i wróciłem do LA. Gdy tylko dojechałem do miasta udałem się do szpitala. Gdy zobaczyłem swoją narzeczoną nie mogłem uwierzyć w to, że to ona. Była cała poobijana i podrapana. Miała siniak na siniaku. Miała pełno urządzeń przyczepionych do ciała, lecz ciągle pozostawała nieprzytomna. Wszystkie urządzenia monitorowały pracę jej życia i naszego maluszka.
            Przez trzy tygodnie dziennie odwiedzałem moje dwa skarby w szpitalu, ale nic nie wskazywało, że zobaczę jeszcze Amy żywą. Lekarze ciągle zabierali Amandę na różne badania. Czy oni nie mogą dać jej w końcu spokoju?
            Pewnego dnia, gdy przyszedłem do niej lekarze jakoś dziwnie biegali wokół niej. Nie miałem pojęcia, co się dzieje. Gdy wszedłem do jej pokoju, zobaczyłem, jak tętno mojej narzeczonej i maleństwa wzrasta.
            − Pan jest kimś z rodziny? – Zapytał jeden z lekarzy.
            − Nie. Jeszcze nie. To znaczy. Amanda jest moją narzeczoną. Mógłbym się dowiedzieć, co się dzieje? – Zapytałem zaniepokojony.
            − Wygląda na to, że twoja narzeczona się budzi. Gdyby coś się działo zawołaj nas. – Powiedział lekarz i wyszedł z pomieszczenia.
            Zostałem sam ze swoją księżniczką i naszym maleństwem. Usiadłem na krześle obok jej łóżka i złapałem nią za rękę. W tym momencie poczułem, jak dziewczyna splata nasze palce razem. Chwilę później delikatnie otworzyła swoje piękne brązowe oczy.
            − Justin. – Wyszeptała lekko słyszalnym głosem.
            Od razu przysunąłem się bliżej niej i zacząłem odgarniać jej włosy z twarzy.
            − Jestem tu maleńka. Już wszystko będzie dobrze. Jestem przy Tobie. – Wyszeptałem jej do ucha, na co moja królewna zaczęła się uspokajać.

End Flashback

            − Tati, to będę miał siośtsićke lub bjaciśka, ci nie? <czyt. Tato, to będę miał siostrzyczkę lub braciszka, czy nie?> - Drew sprowadził mnie z powrotem na ziemię.
            − Nie wiem słońce. To nie zależy tylko ode mnie. Z takimi pytaniami to do mamy. – Odparłem z uśmiechem.
            Nagle do łazienki weszła Amanda. Tak bardzo się cieszę, że znów jesteśmy razem. Nie chcę, żeby znów musiała przechodzić przez to, co w LA.
            − Mały koniec zabawy. Pora wyjść mama przyszła. – Powiedziałem wyciągając go z wody owijając przy okazji w ręcznik. – Idziemy spać Drew, bo jutro czeka nas bardzo długa droga.
            Gdy pomogłem młodemu przebrać się w piżamę wziąłem go na ręce i zaniosłem do ego pokoju, gdzie położyłem go w łóżeczku. Amy przyniosła ze sobą picie dla Drewa i zacząłem mu czytać bajkę. Po chwili zobaczyłem, jak mój maluszek śpi, więc pocałowałem go w czoło i wyszedłem z pokoju gasząc za sobą światło.
            − Kocie wiesz, że słodko wyglądasz z małym? – Spytała Amanda pogodnym tonem i złapała mnie za rękę. – Chodźmy na dół, bo mój tata ma do nas jakąś sprawę.
            Podniosłem dziewczynę i przerzuciłem nią sobie przez ramię, na co moja królewna zaczęła piszczeć.
            − Kicia, ciszej, bo Drewa obudzisz. – Powiedziałem z uśmiechem na twarzy.

*Amanda *

− Kicia, ciszej, bo Drewa obudzisz. –  Powiedział mój narzeczony z tym swoim cudownym uśmiechem na twarzy.
− To mnie postaw na ziemi. – Powiedziałam poważnym tonem.
Posłuchał mnie, ale dopiero, gdy doszliśmy do salonu. Dlaczego, ja jestem z takim wariatem? A tak, dlatego że go kocham i nie mogę żyć bez niego.

            Usiedliśmy na kanapie obok mojego taty i czekaliśmy, aż zacznie swoją wypowiedź. Naprawdę nie miałam najmniejszego pojęcia, o czym on mógł chcieć z nami porozmawiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz