Wtedy
zobaczyłam, jak na usta Oliwii wkrada się uśmiech po spróbowaniu naszego
deseru. Chwilę później humor całkowicie jej się polepszył.
Cieszyłam
się, że Oliwia znów odzyskuje humor. Naprawdę było mi żal tej dziewczyny. Tak
bardzo cierpiała przez jakiegoś głupiego faceta.
Nie chciałam,
aby moja przyjaciółka chodziła smutna, więc postanowiłam włączyć muzykę. Gdy
usłyszałyśmy znajome nuty piosenek Justina od razu poprawił się humor mojej
przyjaciółce.
Wszystkie
od razu zaczęłyśmy tańczyć, a raczej wygłupiać się do rytmu muzyki. Nagle
poczułam na sobie czyjś wzrok. Gdy odwróciłam się w stronę drzwi zobaczyłam
swojego narzeczonego i Drewa na jego rękach, który wyciągał swoje rączki do
mnie.
Podeszłam
do nich i każdego z nich pocałowałam w poleczek. Dreedree od razu się wytarł.
Tak, mały ma coś po swoim chrzestnym. Chociaż Drew jeszcze nie biega po domu i
nie krzyczy: „Wszy!” Wzięłam małego
na ręce i mocno się do niego przytuliłam.
- Mamo, oć… Wujek juś źjobił gjija.
<czyt. Mamo, chodź. Wujek już zrobił grilla.> - Powiedział mój mały
synek.
Zawołałam
dziewczyny i wszyscy zeszliśmy na dół i udaliśmy się do ogrodu. Mały usiadł na
kolanach Justina i mocno się do niego przytulił. Oni naprawdę słodko razem
wyglądają. Cieszę się, że znów jesteśmy wszyscy razem. Tak bardzo mi brakowało
przyjaciół z dzieciństwa.
Oliwia
jest świetną przyjaciółką, ale to nie to samo, co moja paczka z czasów, gdy na
początku mieszkałam jeszcze w Kanadzie.
Chris
podał nam swoje słynne „Hamburgery a’ la
Beadles”, natomiast mały dostał piersi z kurczaka, które były delikatnie
przyprawione. Cóż tu była tylko taka różnica, że nasz maluch był jeszcze za
mały, aby jeść tak ostro, jak to oboje lubię z Jusem.
Cały wieczór Chaz jakoś dziwnie kręcił się
wokół mojej przyjaciółki. Chyba rano
przed wylotem do Kanady muszę go sobie wypożyczyć na poważną rozmowę.
W
końcu moja przyjaciółka oznajmiła, że jest zmęczona i wraca do domu. Poszłam
się z nią pożegnać, przy czym się popłakałam.
Gdy
moja przyjaciółka wyjechała z mojego placu od razu pobiegłam do Justina i mocno
się do niego przytuliłam. Zaczęłam płakać w jego ramię, a on objął mnie
opiekuńczo swoim ramieniem.
Chwilę
później spojrzałam na swojego małego synka, który siedział swojej zjeżdżalni i
przecierał oczka. Wiedziałam, co to oznaczało. Mały chce spać.
−
Justin weźmiesz małego i pójdziesz go wykąpać? Ja w tym czasie mu zrobię picie
na noc, bo on zaraz zaśnie
na tej zjeżdżalni. – Powiedziałam wskazując małego, który właśnie zaczął
ziewać.
−
Zgoda ma charie. – Powiedział mój ukochany i pocałował mnie w czubek głowy.
Podszedł
do Drewa i ściągnął go ze zjeżdżalni, na co mały zaczął go pić swoimi małymi
piąstkami.
Poszłam
za nimi do domu i skręciłam do kuchni. Chwilę później usłyszałam, jak leje się
woda do wanny. Czyli Justin uspokoił Drewa. Mój tata miał rację mały musi
poczuć, że jest facet, co ma nad nim władzę, bo w ostatnim czasie Dreedree
robił się coraz bardziej uparty i pyskaty.
Nalałam
mu soku do jego ulubionego kubka nie kapka i zaniosłam go do pokoju mojego
małego synka.
−
Amy, gdzie Drew i Justin? – Zapytał mój tata, który wtedy siedział w salonie i
oglądał telewizję.
− W
łazience. Justin kąpie małego i zaraz będziemy go kłaść spać. Coś się stało? –
Zapytałam przerażona tą myślą.
−
Nie. Chcę po prostu porozmawiać z waszą dwójką zanim rano wyjedziecie. – Powiedział pogodnym tonem.
−
Zgoda. Przekażę Justinowi. – Odparłam i pobiegłam na górę.
Weszłam
do łazienki a mój narzeczony klęczał przed wanną, w której siedział nasz
maluszek i się z nim bawił.
−
Mały koniec zabawy. Pora wyjść mama przyszła. – Powiedział Justin wyciągając go
z wody owijając przy okazji w ręcznik. – Idziemy spać Drew, bo jutro czeka nas
bardzo długa droga.
* Justin *
Amy
powiedziała, że mam wykąpać naszego małego synka, bo zaraz powinien iść spać.
Od razu się zgodziłem.
I tak
przez swojego chorego psychicznie menadżera nie uczestniczyłem w trzech latach
swojego dziecka. Bo tydzień w miesiącu na widzenie się z dzieckiem, które
ciągle się zmienia jest naprawdę trudne.
Poszedłem
z małym do łazienki. Nalałem wody do wanny i zrobiłem mu dużo piany, a mój
synek wrzucił do wody swoje ulubione zabawki. Pomogłem mu się umyć, a później
uklęknąłem przy wannie i zacząłem się z nim bawić.
−
Tati, a będę miał siośtsićke lub bjaciśka? <czyt. Tato, a będę miał
siostrzyczkę lub braciszka?> - Zapytał w pewnym momencie Drew.
Tym
pytaniem mnie zagiął. Nie byłem pewien, czy uda mi się jeszcze kiedyś zbliżyć
do Amy. Wszystko przez to, że gdy była w trzecim miesiącu ciąży i wracała ze
szkoły ktoś nią zgwałcił. Dlaczego ja wtedy musiałem być w trasie? Pamiętam to,
jak dziś.
Flashback
Od miesiąca wiedziałem, że niebawem
zostanę tatą. Naprawdę się cieszyłem, mimo że mieliśmy dopiero po siedemnaście
lat. Kochałem Amy i nadal nią kocham. Wiem, że to była najpiękniejsza rzecz,
jaka mogła mi się przydarzyć.
Niestety chory plan mojego menadżera
wszystko zepsuł. Wiem, że robił to po to, aby moja ukochana mogła w spokoju
skończyć szkołę i nie być ciągle ściganą przez paparazzich.
Był piękny majowy dzień. Nagle
dostałem telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się imię mojej miłości. Od razu
odebrałem. Dziewczyna była zdenerwowana i przerażona, gdy ze mną rozmawiała.
Mówiła coś o tym, że ktoś nią śledzi i bardzo się boi. Nagle coś nam przerwało.
Próbowałem kilka razy się do niej dodzwonić. Niestety bez skutecznie.
Nie mogłem odwołać koncertu, aby
próbować dzwonić do skutku. Mój menadżer pośpieszał mnie ciągle, że nie mam
czasu.
Wyszedłem na scenę, a telefon
zostawiłem w garderobie. Minęło już kilka godzin odkąd Amanda do mnie dzwoniła.
Gdy miałem przerwę w koncercie
spojrzałem na wyświetlacz, by sprawdzić, czy moja ukochana przypadkiem nie
dzwoniła. Niestety wyświetlacz nie pokazał żadnych nieodebranych połączeń, bądź
nowych wiadomości.
Nagle moja komórka zaczęła dzwonić.
Na wyświetlaczu pojawiło się imię Amy, więc od razu odebrałem. Niestety to nie
dzwoniła ona, lecz jej tata.
− Justin po słuchaj mnie i się nie
denerwuj. – Powiedział.
Łatwo mówić nie denerwuj się, ale
gdy słyszysz takie słowa od razu na początku rozmowy to wiesz, że coś musiało
się stać.
− Co z Amandą? Dzwoniła do mnie a
później nie odbierała. – Powiedziałem zdławionym głosem.
− Justin Amy leży w szpitalu. Ona i
dziecko walczą o życie. Zaraz po tym, jak do Ciebie dzwoniła ktoś nią zgwałcił.
– Powiedział zrozpaczony jej ociec.
Że, co kurwa? Kto mógł to zrobić
mojej narzeczonej? To niemożliwe. Chociaż jej ociec nigdy nie żartował w ten
sposób. Wcale mu się nie dziwię, że był w ta stanie, przecież to jego jedyne
dziecko.
Chwila on powiedział, że moje dwa
szczęścia walczą o życie? Nie mogę w takim stanie kontynuować trasy. Muszę
pogadać na ten temat ze Scottem.
− Najpóźniej jutro tam będę. Muszę
być teraz przy nich. – Powiedziałem poważnym tonem i się rozłączyłem, aby jak
najszybciej porozmawiać z menadżerem.
Wbiegłem na do poczekalni, gdzie
siedziała cała moja ekipa.
− Mamo, Scott musimy porozmawiać
TERAZ. – Podkreśliłem.
− Justin to nie może zaczekać, teraz
masz koncert. – Powiedział Scott.
− Mam w dupie ten koncert. Mam w
dupie całą tą trasę. Chcę wrócić do LA. A teraz oboje do mojej garderoby. –
Powiedziałem wściekły na swojego menadżera.
Tak, on ma zawsze czas. Tylko
ciekawe, czy gdyby jego miłość i jego dziecko walczyli teraz o życie też by się
tak zachowywał?
Ani mama, ani Scott nie widzieli
mnie jeszcze nigdy w taki stanie, więc oboje posłusznie poszli do mojej
garderoby. Gdy wszedłem tam na końcu zamknąłem za nami drzwi na klucz, żeby
nikt więcej nie mógł tam wejść.
Usiadłem na kanapie i schowałem
twarz w dłoniach, po czym rozpłakałem się jak małe dziecko.
Moja mama podeszła do mnie i zaczęła
mnie pocieszać, jednak oboje sądzili, że nie daje rady sobie z presją, że będę
ojcem i trasą koncertową.
− Justin dasz radę pogodzić rolę
tatusia i karierę. – Powiedział Scott.
− Kurwa Scott zamknij się! Nie
rozumiesz!? Możliwe, że w ogóle nie zostanę ojcem. Amanda leży w szpitalu i ona
z moim dzieckiem walczą teraz o życie. Rozumiesz to kurwa, czy nie!? –
Wykrzyczałem wściekły na niego, że jest takim idiotą.
Scott i moja mama spojrzeli po sobie
dalej nic nie rozumiejąc. Wziąłem wtedy głęboki oddech i spojrzałem na swoją
mamę.
− Kilka godzin temu Amy do mnie
dzwoniła i mówiła, że ktoś nią śledzi i się boi. Nagle coś nas rozłączyło i
później nie mogłem się do niej dodzwonić. Ledwo podczas przerwy wszedłem do
garderoby, a zadzwonił do mnie jej tata, że moja księżniczka została zgwałcona
i teraz razem z maleństwem walczą o życie. – Powiedziałem znów się rozklejając.
Moja mama mnie przytuliła a Scott
nadal nie na mnie wpatrywał się zdezorientowany. Wiedziałem, że nie chciał
przerywać trasy. Też tego nie chciałem, bo nie mogłem zawieść fanów, ale był
teraz ktoś, kto mnie potrzebował o wiele bardziej.
Scott w końcu postanowił zawiesić
trasę i wróciłem do LA. Gdy tylko dojechałem do miasta udałem się do szpitala.
Gdy zobaczyłem swoją narzeczoną nie mogłem uwierzyć w to, że to ona. Była cała
poobijana i podrapana. Miała siniak na siniaku. Miała pełno urządzeń
przyczepionych do ciała, lecz ciągle pozostawała nieprzytomna. Wszystkie
urządzenia monitorowały pracę jej życia i naszego maluszka.
Przez trzy tygodnie dziennie
odwiedzałem moje dwa skarby w szpitalu, ale nic nie wskazywało, że zobaczę
jeszcze Amy żywą. Lekarze ciągle zabierali Amandę na różne badania. Czy oni nie
mogą dać jej w końcu spokoju?
Pewnego dnia, gdy przyszedłem do
niej lekarze jakoś dziwnie biegali wokół niej. Nie miałem pojęcia, co się
dzieje. Gdy wszedłem do jej pokoju, zobaczyłem, jak tętno mojej narzeczonej i
maleństwa wzrasta.
− Pan jest kimś z rodziny? – Zapytał
jeden z lekarzy.
− Nie. Jeszcze nie. To znaczy.
Amanda jest moją narzeczoną. Mógłbym się dowiedzieć, co się dzieje? – Zapytałem
zaniepokojony.
− Wygląda na to, że twoja narzeczona
się budzi. Gdyby coś się działo zawołaj nas. – Powiedział lekarz i wyszedł z
pomieszczenia.
Zostałem sam ze swoją księżniczką i
naszym maleństwem. Usiadłem na krześle obok jej łóżka i złapałem nią za rękę. W
tym momencie poczułem, jak dziewczyna splata nasze palce razem. Chwilę później
delikatnie otworzyła swoje piękne brązowe oczy.
− Justin. – Wyszeptała lekko
słyszalnym głosem.
Od razu przysunąłem się bliżej niej
i zacząłem odgarniać jej włosy z twarzy.
− Jestem tu maleńka. Już wszystko
będzie dobrze. Jestem przy Tobie. – Wyszeptałem jej do ucha, na co moja
królewna zaczęła się uspokajać.
End Flashback
−
Tati, to będę miał siośtsićke lub bjaciśka, ci nie? <czyt. Tato, to będę
miał siostrzyczkę lub braciszka, czy nie?> - Drew sprowadził mnie z powrotem
na ziemię.
− Nie
wiem słońce. To nie zależy tylko ode mnie. Z takimi pytaniami to do mamy. –
Odparłem z uśmiechem.
Nagle
do łazienki weszła Amanda. Tak bardzo się cieszę, że znów jesteśmy razem. Nie
chcę, żeby znów musiała przechodzić przez to, co w LA.
−
Mały koniec zabawy. Pora wyjść mama przyszła. – Powiedziałem wyciągając go z
wody owijając przy okazji w ręcznik. – Idziemy spać Drew, bo jutro czeka nas
bardzo długa droga.
Gdy
pomogłem młodemu przebrać się w piżamę wziąłem go na ręce i zaniosłem do ego
pokoju, gdzie położyłem go w łóżeczku. Amy przyniosła ze sobą picie dla Drewa i
zacząłem mu czytać bajkę. Po chwili zobaczyłem, jak mój maluszek śpi, więc
pocałowałem go w czoło i wyszedłem z pokoju gasząc za sobą światło.
−
Kocie wiesz, że słodko wyglądasz z małym? – Spytała Amanda pogodnym tonem i
złapała mnie za rękę. – Chodźmy na dół, bo mój tata ma do nas jakąś sprawę.
Podniosłem
dziewczynę i przerzuciłem nią sobie przez ramię, na co moja królewna zaczęła
piszczeć.
−
Kicia, ciszej, bo Drewa obudzisz. – Powiedziałem z uśmiechem na twarzy.
*Amanda *
− Kicia, ciszej, bo Drewa obudzisz.
– Powiedział mój narzeczony z tym swoim
cudownym uśmiechem na twarzy.
− To mnie postaw na ziemi. –
Powiedziałam poważnym tonem.
Posłuchał mnie, ale dopiero, gdy
doszliśmy do salonu. Dlaczego, ja jestem z takim wariatem? A tak, dlatego że go
kocham i nie mogę żyć bez niego.
Usiedliśmy na kanapie obok
mojego taty i czekaliśmy, aż zacznie swoją wypowiedź. Naprawdę nie miałam
najmniejszego pojęcia, o czym on mógł chcieć z nami porozmawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz