wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 7 – Mamy kryzys miłosny…

            − Kochana nie płacz. Masz mnie. Poza tym ten frajer nie jest wart twoich łez. Jeśli nie umie Ci tego powiedzieć prosto w twarz to nie ma co marnować na takiego łez. Oliwia wiem, że jutro wyjeżdżam, ale przecież możemy dziennie rozmawiać przez Internet. Nawet możesz mnie odwiedzać w Stanach. Oli spójrz na mnie. – Wtedy dziewczyna podniosła swój wzrok i spojrzała w moje oczy. – Jesteś bardzo wartościową dziewczyną i nie przejmuj się palantami takimi, jak Konrad. Zobaczysz za chwilę poznasz kogoś znacznie bardziej wartościowego i znów będziesz moją wesołą Oliwią. – Powiedziałam do swojej przyjaciółki.
            Oliwia mocno przytuliła się do mnie i nadal płakała w moje ramię. Wtedy wpadłam na genialny pomysł. Była jedna rzecz, która zawsze poprawiała nam humor. Nie ważne, jakiego miałyśmy doła, ale to zawsze się udawało.
            − Dziewczyny poczekacie tutaj na mnie chwilę? – Spytałam proszącym tonem.
            Obie grzecznie skinęły głowami, a ja zbiegłam na dół. Wbiegając do kuchni.
            − Chłopaki chcecie coś do picia? – Zapytałam wyglądając przez okno.
            Teraz już nawet Justin i Dreedree byli na ogrodzie. Mój mały chłopczyk siedział na huśtawce, a jego dumny tatuś go huśtał. To był naprawdę słodki widok.
            − Ja ciem jogujt tukawkowy. <czyt. Ja chcę jogurt truskawkowy.> - Krzyknął Drew.
            Później chłopcy przekrzykiwali się w zamówieniach. Któryś chciał kawę, jakiś colę. I jeszcze kilka innych rzeczy, których już nie pamiętam.
            − Justin to za pięć minut przyjdź po wszystkie zamówienia. – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
            Mój narzeczony grzecznie skinął głową, a ja zabrałam się za szykowanie zamówień.
            Najpierw zrobiłam jogurt dla mojego małego synka. Później zaparzyłam kawę i nalałam napoje dla reszty chłopaków. Wszystko ułożyłam na tacy i czekałam, aż mój książę z bajki przyjdzie je odebrać.
            W tym czasie zaczęłam robić trzy latte. Gdy kawy miałam gotowe do pucharków nałożyłam dużą ilość lodów czekoladowo-śmietankowo-truskawkowych. Wszystko polałam dużą ilością bitej śmietany, sosem czekoladowym, a górę ułożyłam truskawki.
            Nagle przyszedł Justin i spojrzał na ten deser lodowy. Od razu podszedł i zdjął z jednego z nich truskawkę, którą zaczął mnie karmić.
            − Justin przestań. To nie jest zabawne. Te desery są dla mnie i dziewczyn, bo mamy teraz kryzys miłosny. – Powiedziałam poważnym tonem.
            Mój narzeczony o mało nie udławił się truskawką, którą właśnie jadł.
            − Księżniczko, jak to? Przecież my jesteśmy razem. Cait i Austin też. Więc, o czym Ty mówisz? – Zapytał mocno się do mnie przytulając od tyłu.
            − Mówię, o tym, że przed chwilą chłopak rzucił Oliwię przez telefon i to jest ten nasz kryzys. – Powiedziałam odwracając się do Justina i mocno się do niego przytulając.
            Mój ukochany odgarnął moją grzywkę z oczu i musnął mój policzek.
            − Dobrze mała to Ty idź na górę, bo zaraz Ci się wszystko rozpuści. Właśnie słodziłaś moja kawę? – Spytał po chwili.
            − Nie, bo nie pamiętała, dla kogo miała być ta kawa. – Ułożyłam wszystkie rzeczy na tacy i musnęłam Justina w policzek, po czym wróciłam do dziewczyn.
            Cait, gdy zobaczyła, co przyniosłam złapała się za głowę. W końcu to był nasz ulubiony deser z czasów dzieciństwa. Wtedy jeszcze wszystko było takie proste. Byłyśmy razem a teraz muszę wszystko naprawić. Zrobiłam błąd słuchając Scotta i teraz musiałam go jakoś naprawić.
            − Amy pamiętałaś. – Powiedziała Cait mocno mnie do siebie przytulając.
            − Caitiś, jak bym miała nie pamiętać tego, co jadłam przez pół dzieciństwa ze swoją najwspanialszą pod słońcem kuzynką. Oli musisz tego spróbować. Od razu poprawi Ci się humor. Cait pamiętasz, jak to nazwałyśmy, gdy byłyśmy małe? – Zapytałam z uśmiechem.
            − No pewnie. Kubełek szczęścia. Gdy byłyśmy małe tak niewiele potrzebowałyśmy do szczęścia. Wystarczyło, że byłyśmy razem. Wiesz, że od twojego wyjazdu nie jadłam tego deseru. Bez Ciebie on już nie smakuje tak, jak powinien. – Powiedziała zawiedziona Caitlin.

            Wtedy zobaczyłam, jak na usta Oliwii wkrada się uśmiech po spróbowaniu naszego deseru. Chwilę później humor całkowicie jej się polepszył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz