Rozdział + 18
Czytasz na własną odpowiedzialność :)
Drew
już spał, więc poszłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic, po czym założyłam
na siebie czerwone kimono sięgające połowy uda.
Gdy
weszłam do sypialni Justin wspiął się na łokciach i spojrzał na mnie z szeroko
otworzonymi oczami. Chwilę później położyłam się na łóżku i mocno do niego
przytuliłam.
Poczułam,
jak jego ręce oplatają się wokół mojego ciała. Oparłam swoją głowę o jego ramię
mocno się wtuliłam w jego ramię.
Jego
dłoń ciągle wędrowała wzdłuż mojego uda. Nie powiem trochę mnie to krępowało po
tych wszystkich wydarzeniach sprzed trzech lat, ale wiedziałam, że lepszego
momentu już nie będzie, żeby spróbować na nowo być sobą.
− Justin… - Wyszeptałam.
Chłopak
od razu zabrał rękę z mojego uda, a z jego oczu zniknął ten piękny blask, który
widziałam jeszcze przed chwilą.
−
Justin nie to miałam na myśli. – Powiedziałam.
Biebs
od razu podniósł się na łokciach tak, że leżał teraz nade mną i wpatrywał się w
moje oczy.
− To,
co miałaś na myśli? – Spytał wyraźnie zaciekawiony.
Uśmiechnęłam
się do niego i przyciągnęłam do siebie wpijając się w jego usta.
−
Jesteś pewna? – Spytał, gdy na chwilę oderwał się od moich ust, jednak ani na
chwilę nie spuścił ze mnie wzroku.
− Tak
jestem pewna. – Odparłam.
Justin
nadal leżał nade mną i w jednej chwili ściągnął ze mnie moje kimono. Zaczął
całować mnie po twarzy, szyi i brzuchu. Teraz to ja przejęłam pałeczkę.
Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam całować go po torsie.
Wtedy
znów poczułam się, jak w nasze ostatnie walentynki w Los Angeles przed
narodzeniem Drewa.
Zaczęłam
Jusowi ściągać jego hawajskie szorty. Chwilę później Jus obrócił nas tak, że
teraz to on leżał na mnie. Całował moje piersi i brzuch. Pieściliśmy się
jeszcze długo. Gdy byliśmy gotowi Justin spojrzał z uwielbieniem w moje oczy.
−
Będę delikatny myszko. – Wymruczał mi do ucha.
Po
chwili poczułam coś twardego między nogami. Biebs zaczął mnie całować i wszedł
we mnie. Jęknęłam, a on spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się do niego i kazałam
mu kontynuować. Jego ruchy były delikatne, jak wtedy, gdy kochaliśmy się
pierwszy raz, jak gdyby bał się, że coś mi zrobi. Przy nim zawsze czułam się,
jak w raju.
Gdy
byliśmy już bliscy końca Justin przyspieszył swoje ruchy, przez co doszliśmy
razem. Mój narzeczony padł zmęczony obok mnie i mocno się do mnie przytulił.
Z
powrotem się ubraliśmy w razie, gdyby nasz maluch postanowił w nocy się
obudzić. Położyłam się obok Biebera i mocno się do niego przytuliłam. Cieszyłam
się, że w końcu udało mi się pogodzić z przeszłością, a Justinowi nie muszę
narzucać żadnych ograniczeń.
Nagle
do naszej sypialni wszedł zaspany Drew. Był cały zapłakany. Oboje z Justinem w
tej samej chwili wyskoczyliśmy z łóżka i podeszliśmy do naszego synka. Biebs
wziął malucha na ręce i położył się z nim w naszym łóżku.
−
Kochanie powiesz tacie, czemu płaczesz? – Spytał delikatnym tonem Justin.
−
Śnijo mi sie, zie śmok naś siśkich śpalij. <czyt. Śniło mi się, że smok nas
wszystkich spalił.> - Powiedział z płaczem Dreedree.
−
Maleństwo smoki nie istnieją chyba, że w bajkach. A teraz chodź tata pójdzie z
tobą do pokoju i położysz się spać. – Drew skinął smutno główką i razem z moim
narzeczonym wyszli z sypialni.
Justina
nie było już chyba z pół godziny. Zaczęłam się niepokoić. Czemu on nie wracał?
Zazwyczaj Drew już po dwudziestu minutach śpi z powrotem.
Gdy
weszłam do pokoju swojego synka zobaczyłam Justina siedzącego na skraju łóżka
Drewa i śpiewającego mu kołysanki. Chwilę później, gdy upewnił się, że
maleństwo śpi pocałował go w czoło i opuścił jego pokój zostawiając mu zapaloną
lampkę nocną w razie, gdyby znów obudził się z płaczem.
− My
też chodźmy spać. – Powiedziałam wyciągając rękę do Justina.
Mój
narzeczony natychmiast nią ujął i udaliśmy do naszej sypialni. Położyliśmy się
na łóżku i wtuliliśmy w swoje ciała.
−
Cieszę się, że w końcu doszłaś do siebie po tym wszystkim. – Powiedział mój
ukochany z uśmiechem.
−
Justin też się cieszę, ale nie dokonałabym tego bez Ciebie. Tylko przy Tobie
chcę, żeby nasza miłość taka silna, jak na samym początku i żebym z każdym
dniem rozkwitała. – Odparłam patrząc prosto w jego cudowne, hipnotyzujące,
czekoladowe oczy.
−
Maleńka ja nie marze o niczym innym, jak o tym, żebyś ty i nasz maluch byli
szczęśliwi. A dopóki mam Was wiem, że nasza miłość na pewno będzie kwitła. –
Powiedział delikatnym tonem i musnął moje usta. – A teraz chodźmy spać, bo to
była długa noc. Dobranoc
mysiu. – Wyszeptał mi do ucha.
−
Dobranoc kotku. – Odpowiedziałam i przytuliłam się do niego kładąc swoją głowę
na jego klatce piersiowej, przy czym momentalnie zasnęłam.
___________________________________________________________________________________
Po przeczytaniu skomentuj!
świetne :) + uwielbiam tą piosenkę <3
OdpowiedzUsuń