piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 16 – Justin…


Rozdział + 18
Czytasz na własną odpowiedzialność :)

            Drew już spał, więc poszłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic, po czym założyłam na siebie czerwone kimono sięgające połowy uda.
            Gdy weszłam do sypialni Justin wspiął się na łokciach i spojrzał na mnie z szeroko otworzonymi oczami. Chwilę później położyłam się na łóżku i mocno do niego przytuliłam.
            Poczułam, jak jego ręce oplatają się wokół mojego ciała. Oparłam swoją głowę o jego ramię mocno się wtuliłam w jego ramię.
            Jego dłoń ciągle wędrowała wzdłuż mojego uda. Nie powiem trochę mnie to krępowało po tych wszystkich wydarzeniach sprzed trzech lat, ale wiedziałam, że lepszego momentu już nie będzie, żeby spróbować na nowo być sobą.
            Justin… - Wyszeptałam.
            Chłopak od razu zabrał rękę z mojego uda, a z jego oczu zniknął ten piękny blask, który widziałam jeszcze przed chwilą.
            − Justin nie to miałam na myśli. – Powiedziałam.
            Biebs od razu podniósł się na łokciach tak, że leżał teraz nade mną i wpatrywał się w moje oczy.
            − To, co miałaś na myśli? – Spytał wyraźnie zaciekawiony.
            Uśmiechnęłam się do niego i przyciągnęłam do siebie wpijając się w jego usta.
            − Jesteś pewna? – Spytał, gdy na chwilę oderwał się od moich ust, jednak ani na chwilę nie spuścił ze mnie wzroku.
            − Tak jestem pewna. – Odparłam.
            Justin nadal leżał nade mną i w jednej chwili ściągnął ze mnie moje kimono. Zaczął całować mnie po twarzy, szyi i brzuchu. Teraz to ja przejęłam pałeczkę. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam całować go po torsie.
            Wtedy znów poczułam się, jak w nasze ostatnie walentynki w Los Angeles przed narodzeniem Drewa.
            Zaczęłam Jusowi ściągać jego hawajskie szorty. Chwilę później Jus obrócił nas tak, że teraz to on leżał na mnie. Całował moje piersi i brzuch. Pieściliśmy się jeszcze długo. Gdy byliśmy gotowi Justin spojrzał z uwielbieniem w moje oczy.
            − Będę delikatny myszko. – Wymruczał mi do ucha.
            Po chwili poczułam coś twardego między nogami. Biebs zaczął mnie całować i wszedł we mnie. Jęknęłam, a on spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się do niego i kazałam mu kontynuować. Jego ruchy były delikatne, jak wtedy, gdy kochaliśmy się pierwszy raz, jak gdyby bał się, że coś mi zrobi. Przy nim zawsze czułam się, jak w raju.
            Gdy byliśmy już bliscy końca Justin przyspieszył swoje ruchy, przez co doszliśmy razem. Mój narzeczony padł zmęczony obok mnie i mocno się do mnie przytulił.
            Z powrotem się ubraliśmy w razie, gdyby nasz maluch postanowił w nocy się obudzić. Położyłam się obok Biebera i mocno się do niego przytuliłam. Cieszyłam się, że w końcu udało mi się pogodzić z przeszłością, a Justinowi nie muszę narzucać żadnych ograniczeń.
            Nagle do naszej sypialni wszedł zaspany Drew. Był cały zapłakany. Oboje z Justinem w tej samej chwili wyskoczyliśmy z łóżka i podeszliśmy do naszego synka. Biebs wziął malucha na ręce i położył się z nim w naszym łóżku.
            − Kochanie powiesz tacie, czemu płaczesz? – Spytał delikatnym tonem Justin.
            − Śnijo mi sie, zie śmok naś siśkich śpalij. <czyt. Śniło mi się, że smok nas wszystkich spalił.> - Powiedział z płaczem Dreedree.
            − Maleństwo smoki nie istnieją chyba, że w bajkach. A teraz chodź tata pójdzie z tobą do pokoju i położysz się spać. – Drew skinął smutno główką i razem z moim narzeczonym wyszli z sypialni.
            Justina nie było już chyba z pół godziny. Zaczęłam się niepokoić. Czemu on nie wracał? Zazwyczaj Drew już po dwudziestu minutach śpi z powrotem.
            Gdy weszłam do pokoju swojego synka zobaczyłam Justina siedzącego na skraju łóżka Drewa i śpiewającego mu kołysanki. Chwilę później, gdy upewnił się, że maleństwo śpi pocałował go w czoło i opuścił jego pokój zostawiając mu zapaloną lampkę nocną w razie, gdyby znów obudził się z płaczem.
            − My też chodźmy spać. – Powiedziałam wyciągając rękę do Justina.
            Mój narzeczony natychmiast nią ujął i udaliśmy do naszej sypialni. Położyliśmy się na łóżku i wtuliliśmy w swoje ciała.
            − Cieszę się, że w końcu doszłaś do siebie po tym wszystkim. – Powiedział mój ukochany z uśmiechem.
            − Justin też się cieszę, ale nie dokonałabym tego bez Ciebie. Tylko przy Tobie chcę, żeby nasza miłość taka silna, jak na samym początku i żebym z każdym dniem rozkwitała. – Odparłam patrząc prosto w jego cudowne, hipnotyzujące, czekoladowe oczy.
            − Maleńka ja nie marze o niczym innym, jak o tym, żebyś ty i nasz maluch byli szczęśliwi. A dopóki mam Was wiem, że nasza miłość na pewno będzie kwitła. – Powiedział delikatnym tonem i musnął moje usta. – A teraz chodźmy spać, bo to była długa noc. Dobranoc mysiu. – Wyszeptał mi do ucha.
            − Dobranoc kotku. – Odpowiedziałam i przytuliłam się do niego kładąc swoją głowę na jego klatce piersiowej, przy czym momentalnie zasnęłam.
___________________________________________________________________________________
Po przeczytaniu skomentuj!

1 komentarz: